Cud dziecka

Dojrzały owoc granatu

Dojrzały owoc granatu


Noa Kaufman


Wiadomość, o tym że najnowocześniejsze metody leczenia bezpłodności są naszą jedyną opcją, była dla nas potwornym szokiem. Był to werdykt pierwszego lekarza, do którego zwróciliśmy się z prośbą o konsultację po roku naszego małżeństwa. Tak drastyczna interwencja z mocnymi środkami hormonalnymi, interwencją chirurgiczną, wydawała się bardziej aniżeli przykra, wydawała się być przeciwna fundamentalnym zasadom, według których żyliśmy i podchodziliśmy do spraw związanych z życiem. Próbując być tak ostrożnym, starannie dobierając pokarmy i napoje, świadomie unikając dodawanych środków smakowo - utrwalających znanych ze swojej rakotwórczej natury.
Przestraszeni odłożyliśmy dodatkowe badania zalecone przez lekarza. Kiedy poczułam, że jestem gotowa sprawdzić inne opinie medyczne spotkaliśmy się z większą ilością lekarzy, przeszliśmy jeszcze bardziej inwazyjne badania. Wszystko z tą samą konkluzją: zapłodnienie In vitro było naszą jedyną opcją. Ale oczywiście ja rozumowałam, że, jeżeli B-g rozdzielił Morze Czerwone czyż nie będzie mógł uczynić tego cudu dla nas?
Jednocześnie, z każdą rocznicą, która zaznaczała kolejny - bez dziecka - rok, stawałam się nieufna i obawiająca się o moje ciało wystawione na działanie farmaceutyków hormonalnych i ich potencjalnych ubocznych efektów. Jak mogłam sama z własnej woli wystawić siebie na działanie tych chemicznych hormonów, których fizycznego i emocjonalnego wpływu na człowieka nikt nie potrafił przewidzieć? A pozytywne zakończenie nie było nawet gwarantowane!

Czytaj dalej

DrukujEmail

Tehila: odpowiedź na nasze modlitwy

Tehila: odpowiedź na nasze modlitwy
Chava Willig Levy
tehilah.jpgMoje imię - Chava – znaczy w języku hebrajskim “matka wszystkich żyjących”.Jako mała dziewczynka pamiętam, że dowiedziałam się od swoich rodziców, obojg, głęboko religijnych Żydów, że imiona mają znaczenie. Cytując żydowskich mędrców sprzed wieków przytoczę słowa, że rodzicie mają ofiarowany dar proroctwa od B-ga kiedy wybierają imię dla nowonarodzonego dziecka
Wzięłam sobie ich słowa do serca. Nie dziwi mnie to, że widok dzieci zawsze „ugina pode mną kolana”. Fakt, że atak polio w 1955 roku pozostawił mnie osłabioną w kolanach, nigdy nie odstraszył mnie od marzenia o macierzyństwie.
Kiedy miałam 15 lat pamiętam, że zapytałam moich lekarzy: „czy będęLudzie mówili, że w związku z naszym kalectwem byłoby nieodpowiedzialnym gdybysmy się zdecydowali i mieli dziecko mogła mieć dzieci?”  Wyjaśnili mi, że polio nie ma ubocznych efektów na organy rozrodcze; zajście w ciążę, sugerowali, nie powinno być problemem. „Ale, młoda kobieto,” i tutaj ich głosy stawały się złowieszcze „twoja kość miednicowa jest zdeformowana zaś twój system oddechowy jest ograniczony. Te związane z polio fakty mogą narazić na niebezpieczeństwo ciążę.

Czytaj dalej

DrukujEmail

Wymodlone niemowlęta

Wymodlone niemowlęta
Chana (Jenny) Weisberg
Rodzenie dzieci postępowało dla nas jak „w szwajcarskim zegarku”. Miałam trzy córki urodzone w krótkim czasie, w odstępach dokładnie dwóch lat pomiędzy każdym z narodzin.
Ale Moria, moje czwarte dziecko, była odmienna. Po tym jak moja trzecia córka urodziła się zaszłam w ciążę i planowy termin rozwiązania przypadał w dniu drugich urodzin mojej trzeciej córki. I wtedy, po raz pierwszy w moim życiu, poroniłam.
Czas pomiędzy poronieniem a początkiem ciąży z Morią był jednym z najsmutniejszych okresów w moim życiu. Pogrążona byłam w żałobie po starcie dziecka, dla którego nigdy nie będę mogła być matką i każdego miesiąca, który minął towarzyszyło mi ostre poczucie straty, którego doświadczyłam tego okropnego, zimowego dnia kiedy poroniłam.
W tym czasie strata ta położyła się ciężkim cieniem na każdym momencie mojego życia: nad porankami, które spędzałam pisząc, ponad popołudniami w parku kiedy łapałam moje chichoczące córki u podnóża zjeżdżalni oraz wieczorami kiedy odpowiadałam na rozmowy telefoniczne i zmywałam kuchenne blaty.
Moja strata położyła się cieniem na każdym momentem mojego życia
Nigdy w życiu nie modliłam się tak jak w czasie tych miesięcy aby zajść ponownie w ciążę.

Czytaj dalej

DrukujEmail

Purim który zmienił życie

Purim, który zmienił życie   


Sara Esther Crispe


Nie mogłam w to uwierzyć. Ponownie – nie! Jestem w ósmym tygodniu ciąży. Zauważyłam, że plamię, wprawdzie bardzo mało, ale zdecydowanie są to ślady krwi. Jest to ostatnia rzecz, którą chciałam zobaczyć.
Zadzwoniłam do męża i powiedziałam mu, że powinnam pójść na izbę przyjęć, aby wykonano badanie ultrasonografem. Była późna noc, ale po prostu nie chciałam czekać aż do rana. Udało nam się znaleźć nianię i po raz kolejny ruszyliśmy w kierunku znajomych korytarzy szpitala Bikur Cholim w Jerozolimie. Dokładnie ten sam korytarz, gdzie na poprzednich dwóch wizytach powiedziano mi, że nie donosiłam ciąży.
Tak więc ponownie byłam tutaj. Tym razem jednak miałam w domu dwoje, zdrowych dzieci, które dodawały mi siły i wiary, że może, tylko może, tym razem wiadomości będą dobre.
Widziałam napięcie w jej oczach; determinację w próbie rozpoznania tego, co widzi,
czy gorzej, może tego, czego nie widzi
Po tym, jak wydawało się, nie do zniesienia długim oczekiwaniu, pielęgniarka poprosiła mnie i zadała rutynowe pytania. Zapisała moje dane, historię mojego stanu, zważyła mnie, zrobiła wszystko co w takich przypadkach robi się. W związku z tym, że były to początki mojej ciąży, nie zdążyłam jeszcze być u mojego doktora, ale z moją historią dotyczącą ciąży, szczególnie w związku z plamieniem, wiedziałam, że nie mogę czekać.

Czytaj dalej

DrukujEmail