Duchowość

duch

Cedaka - darowizna na cześć Haszem

golden-rainDarowizna - na cześć imienia Najwyższego.

(w oparciu o «Likutej Sichot» wol. 3, s. 908)

 

Rozdział nosi nazwę "Teruma" - "Darowizna": http://www.chabad.org.pl/judaizm-i-zycie/szabat/parsze-tory/560-teruma.

Raszi komentuje słowa Tory, które właściwie otwierają to czytanie: "Powiedz synom Izraela, aby zebrali Mi daninę..." (Szmot, rzd 25:2), wyjaśniając: "..Mi daninę..."- t.j. "na cześć Mojego Imienia". 

Oznacza to, że darowizna, która została przeznaczona na Miszkan, powinna była z założenia zostać przeznaczona na budowę tegoż Miszkanu i nic więcej. Powstaje pytanie: jak to przykazanie różni się od innych przykazań, że Tora wyraźnie podkreśla konieczność jego spełnienia w ściśle określonej intencji - tylko na Miszkan?

 

Pytanie  nie jest proste i oczywiste, ponieważ w odniesieniu do tego przykazania można powiedzieć, że intencje tutaj nie są aż tak bardzo ważne. Baal Szem Tow podaje dwa przykłady podobnych przykazań, w których najważniejszą rzeczą jest działanie, a nie intencje.

 

Pierwsze takie przykazanie - zanurzanie się w mykwie. Najważniejszą rzeczą tutaj jest zanurzenie się, by ciało zostało "omyte" czystą wodą; dlatego zgodnie z prawem, nawet jeśli dana osoba po prostu została nakryta  falą, jest już uważana za oczyszczoną.

 

Drugim takim przykazaniem jest nakaz cedaki - udzielanie pomocy tym, którzy tego potrzebują. Również w tym przypadku sama akcja jest uważana za najważniejszą; biedak nie dba o to, o czym myślał ten, który go obdarował.

 

Dlaczego więc Tora kładzie szczególny nacisk na to, że darowizny na Miszkan powinny być wykonywane ze specjalną intencją?

 

Rebbe, Rabin Menachem Mendel Schneerson wyjaśnia to:

 

cel budowy Miszkanu jest określony w Torze w następujący sposób: "„I wystawią Mi świątynię, abym zamieszkał w pośród nich…..” (Szmot, rzd 25:8). Pytanie brzmi: dlaczego mówi się "pośród nich", a nie "w niej” - w świątyni? Mędrcy wyjaśniają, że celem mieszkania "pośród nas" jest wprowadzenie B-skiej świętości w serce każdego Żyda.

 

'Budowa Miszkanu' daje Żydowi moc duchową w całym jego codziennym życiu, by jego życie stało się Miszkanem dla Haszem. Żyd ma obowiązek służyć Wszechmogącemu nie tylko podczas modlitwy, studiowania Tory i wykonywania micwot, ale również w czasie posiłku lub nawet w czasie codziennej pracy,  zgodnie z zasadą: „I szukaj Go w życiu swoim wszędzie, na wszystkie ich sposoby…” 

 

Budowa Miszkanu pozwoliła Żydowi powiązać całą swoją istotę, całe swoje życie z Najwyższym.

 

Z tego powodu ważne było, aby darowizny na budowę Miszkanu zostały wykonane ze specjalnymi intencjami w imię Wszechmogącego i że nic więcej nie zostanie dodane do tych intencji. Ta darowizna to nie tylko cedaka; tutaj głównym jest związek - zjednoczenie z Wszechmogącym. A więc istnieje potrzeba specjalnych intencji serca podczas udzielania tych darowizn.

 

W świetle tych rozważań, wyjaśniających związek pomiędzy samą budową Miszkanu a obowiązkiem każdego Żyda być „miszkanem" dla Haszem we wszystkich swoich działaniach, staje się jasne, dlaczego jest powiedziane w Torze właśnie tak: „Powiedz synom Izraela, aby zebrali Mi daninę...”, zamiast bardziej odpowiedniego określenia w tym wypadku - po prostu: „... niech przekażą darowiznę na budowę.... „

 

Gdy przekazujemy cedakę, jest ten dający i ten otrzymujący. Mówiąc prosto, wszystkie intencje dotyczą tylko dawcy. Jakie mogą być intencje przyjmującego, oprócz chęci przyniesienia do domu kawałka chleba? Tora podkreśla, że darowizny od synów Izraela są na częścią Jego imienia. Tu każde działanie jest częścią pracy - służenia Wszechmogącemu. Zarówno ten dający, jak i otrzymujący są na równie na służbie B-gu.

 

Uwaga:

 

Słowo "cedaka" nie oznacza „miłosierdzie”, jak często jest tłumaczone. Słowo "cedaka" ma wspólny korzeń z hebrajskim słowem "cedek" - "sprawiedliwość". 

 

Czy Bóg dał ci więcej niż innemu? Musisz wiedzieć, że to, co masz, nie jest twoje, i że wszystko, co masz dostałeś od Stwórcy jako „zastaw”, abyś mógł obdarować też potrzebującego, a tym samym stać się „wspólnikiem” Stwórcy w dążeniu do przywrócenia sprawiedliwości na tym świecie.

 

 

DrukujEmail

Wypędzenie 'złego ducha'

wg Estera Keja

 

CfatW 1921 roku, podczas swojej pierwszej wizyty w Izraelu, trzydziestoletni Rabin Israel Abuhatsira („Baba Sali”) * odwiedził miasto Cfat. Po zanurzeniu się w mykwie i modlitwie przy grobie HaAri (Isaac Luria), wraz ze swoim asystentem udał się do tamtejszej sefardyjskiej Synagogi HaAri. *

Ale by wejść do Synagogi trzeba było mieć klucz do drzwi wejściowych, które posiadał miejscowy gabaj - גבאי (opiekun) - Mosze Szitrit. Jednak Gabaj Mosze odmówił wydania kluczy do Synagogi, tłumacząc, że na przestrzeni ostatnich 15 lat każdy, kto próbuje wejść do tej Synagogi po prostu umiera na miejscu.

"Nie dam kluczy!” - oświadczył Gabaj.

Jednak po dłuższej rozmowie udało się w końcu namówić Gabaja Mosze, by udostępnił klucze do drzwi wejściowych Synagogi, ale pod warunkiem, że zarówno klucz, jak i samych wchodzących przewiąży się liną - na wszelki wypadek…

"Baba Sali” poprosił Gabaja Mosze Szitrita, by ten trzymał go (na wszelki wypadek) za skraj jego ubrania, bowiem mimo wszystko bardo się bał wejść do środka. Powoli otworzyli drzwi główne do hali głównej Synagogi. Było późne popołudnie, ale Synagoga była pełna światła! Po wejściu, udali się do Bimy. Gdy dotarli do Arki, „Baba Sali” powolnie odsunął zasłonę i podjął zwój Tory. Przez kilka minut w skupieniu i żarliwie czytał święte słowa, święte wersety.

Potem oboje usiedli na jednej z ławek z prawej strony Synagogi. Rabin „Baba Sali” powiedział Mosze-Gabajowi, że już nie musi trzymać go za ubranie - niebezpieczeństwo minęło. 

Pomodlili się - był czas minchy i wyszli na zewnątrz, gdzie pełni ciekawości i niepokoju czekali na nich zebrani mieszkańcy miasteczka.

„Baba Sali” wyjaśnił, że w Synagodze tej na jakiś czas zamieszkał ‚zły duch’, który całkowicie przejął tam władzę. Prawdopodobnie powodem tego były przegrzeszenia mieszkańców. Jeśli ludzie się opamiętają‚ ‚zły duch’ szczeźnie i już nigdy nie powróci.

Słowa młodego kabbalisty szybko się rozprzestrzeniły, docierając do najdalszych zakątków na całym świecie. Teraz ludzie tłumnie zbierali się, aby odwiedzić synagogę  HaAri oraz zobaczyć młodego Rabina, kabalistę, który otworzył dla nich miejsce do modlitw.

* Sefardyjska Synagoga Ariego (HaAri) w Cfat (Safed - Izrael) jest najstarszą w mieście. Została zbudowana w XIV wieku (prawie trzysta lat przed przybyciem do Cfatu HaAriego i pierwotnie była nazwana Synagogą Proroka Eliasza (Elijahu HaNawi), dopiero w XVII wieku przemianowano ją na cześć Ariego.
W synagodze można zobaczyć małą wnękę, w której według relacji samego Ariego rozmawiał od serca z Eliaszem w trakcie studiowania Kabbały.

* HaAri – Rabin Icchak Luria (1534 - 5 sierpnia 1572), uznawany za twórcę nowoczesnej Kabały. urodzony w Jerozolimie. Po śmierci ojca wyjechał do Egiptu i tam zaczął studiować Torę, tam też zaczął odkrywać tajemnice Kabbały. W 1569 roku powrócił do Jerozolimy, ale wkrótce zdecydował się zamieszkać w Cfacie. Spędził tam dwa i pół roku, aż do śmierci. HaAri twierdził, że jego innowacje pochodzą od proroka Eliasza, który odnalazł go, objawiał mu się i przekazał wyjaśnienia do Tory. Nie spisał swojego dzieła, podstawowe założenia kabały luriańskiej przedstawił jego uczeń Chaim ben Josef Vital w księdze "Ec Chaim" (Drzewo Zycia).

 

* Rabin Izrael - "Baba Sali" był potomkiem wybitnego rodu uczonych sefardyjskich Tory i cadyków, którzy są znani również jako „baalei mofet" („cudotwórcy”). Jest wnukiem Rabina Jaakowa Abu Hasira. Patriarcha tej rodziny był Rabin Szmuel Abuhatzeira.
Mądrzy ludzie opowiadają z pokolenia w pokolenie o jego mocy i cudach w ratowaniu społeczności żydowskiej z wielu trudności.

DrukujEmail

Czulent

Pewna historia opowiada o prostym, nieuczonym Żydzie, który prowadził malutka gospodę na odległym szlaku handlowym, wiele dni drogi od najbliższego miasteczka ze społecznością żydowską. Pewnego roku, człowiek ten postanowił udać się do miasteczka na Rosz Haszana.
Po długiej podróży dotarł do mistaeczka, i skierował się od razu do miejscowej synagogi. Gdy wszedł do środka synagoga był pełna modlących się ludzi. Nie bardzo nawet wiedząc na której stronie otworzyć modlitewnik, przybysz owinął się tałesem i stanął pod ścianą z tyłu.
Po jakimś czasie zaczął odczuwać coraz większy głód, ale nic nie wskazywało na to, że modły mają się ku końcowi. Wizja pysznego świątecznego obiadu nie opuszczała go już teraz ani na moment. Dlaczego to tak długo trwa? Chyba już się dość namodliliśmy? Ale modlitwy trwały w najlepsze...
Nagle, kantor wyśpiewał jakiś szczególnie piękny fragment modlitwy, a cała kongregacja zalała się łzami. "Dlaczego oni wszyscy płaczą?" - zdziwił się przyjezdny - "pewnie wszyscy inni także umierają z głodu!" Więc przyłączył się do powszechnych zawodzeń - jemu też przecież od dawna już kiszki marsza grały!

Czytaj dalej

DrukujEmail

Lustro

To jest historia pewnego pięknego i niezwykłego lustra, wiszącego na ścianie wspaniałego domu , należącego do bogatego człowieka.
Lustro było wielkie, obramowane szeroką, bogato zdobioną, złotą ramą. Wszyscy zachwycali się nim, jednak łatwo zauważali małą niedoskonałość - w jednym rogu srebrna warstwa lustra odprysnęła i w tym miejscu była pusta plama, zwykły kawałek szyby. "Co za szkoda, takie piękne lustro..." komentowali ludzie jego stan. Właściciel mówił jednak wszystkim, że to on sam, specjalnie obdrapał ów fragment! Wyobrażacie sobie bycie właścicielem tak pięknego i cennego przedmiotu i umyślne zniszczenie go? Ale posłuchajcie historii tego lustra...
Wiele lat temu, w małym polskim miasteczku żył sobie człowiek, miał na imię Abraham. Był właścicielem małego sklepu, który przynosił mu akurat tyle dochodu, żeby wyżywić rodzinę. Nie był bogaty, ale nie był też bardzo biedny. Miał tylko kilku stałych klientów. Wiele razy ludzie opuszczali jego sklepik nie kupując niczego - Abraham nie miał zbyt wielkiego wyboru towarów. Zawiedzeni klienci szli więc do większych sklepów, gdzie mieli duży wybór.

Czytaj dalej

DrukujEmail

Moj pokładowy minian

Jestem w samolocie El-Al w drodze do Izraela. Jest prawie północ, a jestem ciągle poruszony tym, co wydarzyło się kilka godzin temu.
Trzy razy dziennie chodzę na minian do naszej synagogi by odmówić Kadisz za moja mamę. Jednak lot z Orlando do Tel Awiwu z przesiadką w Nowym Jorku stanowił pewien problem. Ponieważ na przesiadkę było niewiele czasu, umówiłem się z moim bratem, że zabierze mnie z lotniska do swojej synagogi na modlitwę popołudniową. Mieliśmy wylecieć z Orlando o 16:15, ale kapitan samolotu ogłosił 90-minutowe opóźnienie. Odkąd zmarła moja mama, nie opuściłem ani jednego Kadiszu. Co teraz? Byłem zdecydowany wysiąść z samolotu i polecieć następnym możliwym lotem, byle tylko nie opuścić popołudniowego Kadiszu.
„Przepraszam” zapytałem stewardessy „chciałbym wysiąść z samolotu”. „Bardzo mi przykro” odpowiedziała „ale jesteśmy już na pasie startowym i czekamy na naszą kolej do startu”. Po trzydziestu minutach nie posunęliśmy się w kolejce prawie wcale. Co kilka chwil zerkałem na zegarek. Po kilkunastu kolejnych minutach wiedziałem już, że coś muszę zrobić.

Czytaj dalej

DrukujEmail

Więcej artykułów…