Opowieści Chasydzkie

Wypędzenie 'złego ducha'

wg Estera Keja

 

CfatW 1921 roku, podczas swojej pierwszej wizyty w Izraelu, trzydziestoletni Rabin Israel Abuhatsira („Baba Sali”) * odwiedził miasto Cfat. Po zanurzeniu się w mykwie i modlitwie przy grobie HaAri (Isaac Luria), wraz ze swoim asystentem udał się do tamtejszej sefardyjskiej Synagogi HaAri. *

Ale by wejść do Synagogi trzeba było mieć klucz do drzwi wejściowych, które posiadał miejscowy gabaj - גבאי (opiekun) - Mosze Szitrit. Jednak Gabaj Mosze odmówił wydania kluczy do Synagogi, tłumacząc, że na przestrzeni ostatnich 15 lat każdy, kto próbuje wejść do tej Synagogi po prostu umiera na miejscu.

"Nie dam kluczy!” - oświadczył Gabaj.

Jednak po dłuższej rozmowie udało się w końcu namówić Gabaja Mosze, by udostępnił klucze do drzwi wejściowych Synagogi, ale pod warunkiem, że zarówno klucz, jak i samych wchodzących przewiąży się liną - na wszelki wypadek…

"Baba Sali” poprosił Gabaja Mosze Szitrita, by ten trzymał go (na wszelki wypadek) za skraj jego ubrania, bowiem mimo wszystko bardo się bał wejść do środka. Powoli otworzyli drzwi główne do hali głównej Synagogi. Było późne popołudnie, ale Synagoga była pełna światła! Po wejściu, udali się do Bimy. Gdy dotarli do Arki, „Baba Sali” powolnie odsunął zasłonę i podjął zwój Tory. Przez kilka minut w skupieniu i żarliwie czytał święte słowa, święte wersety.

Potem oboje usiedli na jednej z ławek z prawej strony Synagogi. Rabin „Baba Sali” powiedział Mosze-Gabajowi, że już nie musi trzymać go za ubranie - niebezpieczeństwo minęło. 

Pomodlili się - był czas minchy i wyszli na zewnątrz, gdzie pełni ciekawości i niepokoju czekali na nich zebrani mieszkańcy miasteczka.

„Baba Sali” wyjaśnił, że w Synagodze tej na jakiś czas zamieszkał ‚zły duch’, który całkowicie przejął tam władzę. Prawdopodobnie powodem tego były przegrzeszenia mieszkańców. Jeśli ludzie się opamiętają‚ ‚zły duch’ szczeźnie i już nigdy nie powróci.

Słowa młodego kabbalisty szybko się rozprzestrzeniły, docierając do najdalszych zakątków na całym świecie. Teraz ludzie tłumnie zbierali się, aby odwiedzić synagogę  HaAri oraz zobaczyć młodego Rabina, kabalistę, który otworzył dla nich miejsce do modlitw.

* Sefardyjska Synagoga Ariego (HaAri) w Cfat (Safed - Izrael) jest najstarszą w mieście. Została zbudowana w XIV wieku (prawie trzysta lat przed przybyciem do Cfatu HaAriego i pierwotnie była nazwana Synagogą Proroka Eliasza (Elijahu HaNawi), dopiero w XVII wieku przemianowano ją na cześć Ariego.
W synagodze można zobaczyć małą wnękę, w której według relacji samego Ariego rozmawiał od serca z Eliaszem w trakcie studiowania Kabbały.

* HaAri – Rabin Icchak Luria (1534 - 5 sierpnia 1572), uznawany za twórcę nowoczesnej Kabały. urodzony w Jerozolimie. Po śmierci ojca wyjechał do Egiptu i tam zaczął studiować Torę, tam też zaczął odkrywać tajemnice Kabbały. W 1569 roku powrócił do Jerozolimy, ale wkrótce zdecydował się zamieszkać w Cfacie. Spędził tam dwa i pół roku, aż do śmierci. HaAri twierdził, że jego innowacje pochodzą od proroka Eliasza, który odnalazł go, objawiał mu się i przekazał wyjaśnienia do Tory. Nie spisał swojego dzieła, podstawowe założenia kabały luriańskiej przedstawił jego uczeń Chaim ben Josef Vital w księdze "Ec Chaim" (Drzewo Zycia).

 

* Rabin Izrael - "Baba Sali" był potomkiem wybitnego rodu uczonych sefardyjskich Tory i cadyków, którzy są znani również jako „baalei mofet" („cudotwórcy”). Jest wnukiem Rabina Jaakowa Abu Hasira. Patriarcha tej rodziny był Rabin Szmuel Abuhatzeira.
Mądrzy ludzie opowiadają z pokolenia w pokolenie o jego mocy i cudach w ratowaniu społeczności żydowskiej z wielu trudności.

DrukujEmail

Czulent

Pewna historia opowiada o prostym, nieuczonym Żydzie, który prowadził malutka gospodę na odległym szlaku handlowym, wiele dni drogi od najbliższego miasteczka ze społecznością żydowską. Pewnego roku, człowiek ten postanowił udać się do miasteczka na Rosz Haszana.
Po długiej podróży dotarł do mistaeczka, i skierował się od razu do miejscowej synagogi. Gdy wszedł do środka synagoga był pełna modlących się ludzi. Nie bardzo nawet wiedząc na której stronie otworzyć modlitewnik, przybysz owinął się tałesem i stanął pod ścianą z tyłu.
Po jakimś czasie zaczął odczuwać coraz większy głód, ale nic nie wskazywało na to, że modły mają się ku końcowi. Wizja pysznego świątecznego obiadu nie opuszczała go już teraz ani na moment. Dlaczego to tak długo trwa? Chyba już się dość namodliliśmy? Ale modlitwy trwały w najlepsze...
Nagle, kantor wyśpiewał jakiś szczególnie piękny fragment modlitwy, a cała kongregacja zalała się łzami. "Dlaczego oni wszyscy płaczą?" - zdziwił się przyjezdny - "pewnie wszyscy inni także umierają z głodu!" Więc przyłączył się do powszechnych zawodzeń - jemu też przecież od dawna już kiszki marsza grały!

Czytaj dalej

DrukujEmail

Lustro

To jest historia pewnego pięknego i niezwykłego lustra, wiszącego na ścianie wspaniałego domu , należącego do bogatego człowieka.
Lustro było wielkie, obramowane szeroką, bogato zdobioną, złotą ramą. Wszyscy zachwycali się nim, jednak łatwo zauważali małą niedoskonałość - w jednym rogu srebrna warstwa lustra odprysnęła i w tym miejscu była pusta plama, zwykły kawałek szyby. "Co za szkoda, takie piękne lustro..." komentowali ludzie jego stan. Właściciel mówił jednak wszystkim, że to on sam, specjalnie obdrapał ów fragment! Wyobrażacie sobie bycie właścicielem tak pięknego i cennego przedmiotu i umyślne zniszczenie go? Ale posłuchajcie historii tego lustra...
Wiele lat temu, w małym polskim miasteczku żył sobie człowiek, miał na imię Abraham. Był właścicielem małego sklepu, który przynosił mu akurat tyle dochodu, żeby wyżywić rodzinę. Nie był bogaty, ale nie był też bardzo biedny. Miał tylko kilku stałych klientów. Wiele razy ludzie opuszczali jego sklepik nie kupując niczego - Abraham nie miał zbyt wielkiego wyboru towarów. Zawiedzeni klienci szli więc do większych sklepów, gdzie mieli duży wybór.

Czytaj dalej

DrukujEmail

Moj pokładowy minian

Jestem w samolocie El-Al w drodze do Izraela. Jest prawie północ, a jestem ciągle poruszony tym, co wydarzyło się kilka godzin temu.
Trzy razy dziennie chodzę na minian do naszej synagogi by odmówić Kadisz za moja mamę. Jednak lot z Orlando do Tel Awiwu z przesiadką w Nowym Jorku stanowił pewien problem. Ponieważ na przesiadkę było niewiele czasu, umówiłem się z moim bratem, że zabierze mnie z lotniska do swojej synagogi na modlitwę popołudniową. Mieliśmy wylecieć z Orlando o 16:15, ale kapitan samolotu ogłosił 90-minutowe opóźnienie. Odkąd zmarła moja mama, nie opuściłem ani jednego Kadiszu. Co teraz? Byłem zdecydowany wysiąść z samolotu i polecieć następnym możliwym lotem, byle tylko nie opuścić popołudniowego Kadiszu.
„Przepraszam” zapytałem stewardessy „chciałbym wysiąść z samolotu”. „Bardzo mi przykro” odpowiedziała „ale jesteśmy już na pasie startowym i czekamy na naszą kolej do startu”. Po trzydziestu minutach nie posunęliśmy się w kolejce prawie wcale. Co kilka chwil zerkałem na zegarek. Po kilkunastu kolejnych minutach wiedziałem już, że coś muszę zrobić.

Czytaj dalej

DrukujEmail

Błyskawiczna chupa

W miasteczku nieopodal Kowna na Litwie, żył kiedyś bogobojny karczmarz. Miał on piękną córkę – Sarę, która, pomimo niezwykłej urody, pozostała skromną, posłuszną rodzicom dziewczyną.
Pewnego dnia w karczmie zatrzymał się bogaty młodzieniec. Gdy tylko ujrzał Sarę, zapałał do niej uczuciem. Przywołał ją do swojego stołu i kazał podać sobie kufel piwa, potem kolejny i kolejny. Im więcej pił, tym bardziej Sara przypadała mu do gustu. Gdy już był nieźle wstawiony spytał ją, czy za niego wyjdzie.
Sara zignorowała jego pytanie, ale gdy ten zaczął zapewniać ją o swoich szczerych zamiarach, chcąc go zniechęcić odparła mu grzecznie, lecz stanowczo, iż jest Żydówką i w związku z tym nie może za niego wyjść. Zalotnik odparł, że on tak łatwo nie zrezygnuje i jeszcze wróci, by ja prosić o rękę.
Młodzieniec wrócił do domu i oznajmił ojcu iż zamierza ożenić się z córką karczmarza. Ojciec nie mógł uwierzyć własnym uszom! Próbował synowi wyperswadować ten pomysł, ten jednak pozostał niewzruszony w swoim postanowieniu. Stary ociec miał słabość do syna, którego rozpieszczał i utrzymywał przez całe jego hulaszcze życie i raz jeszcze mu ustąpił. Jednak pod jednym warunkiem – dziewczyna musi się ochrzcić.
Szczęśliwy syn udał się zaraz do karczmy, by powiadomić Sarę o zgodzie ojca na małżeństwo. Co prawda jest jeszcze „problem” chrztu, ale to przecież drobnostka, która nie może stanąć na przeszkodzie szczęściu...

Czytaj dalej

DrukujEmail

Więcej artykułów…